Zabieramy Was dzisiaj w podróż do Neapolu, a przy okazji odwiedzimy także Pompeje. Podpowiemy, jak zaplanować szybki wypad weekendowy, posmakować pizzy i typowo neapolitańskich deserów 🙂 Ubierzcie wygodne buty, bo jak zwykle będzie intensywnie!
Lądujemy w bardzo specyficznym mieście. Lotnisko znajduje się prawie w centrum miasta, więc dojazd jest bardzo szybki. Możecie wziąć busa, który jest zaraz przy lotnisku (linia Alibus), kursuje co 20 minut i główny przystanek do Placu Garibaldi (koszt ok. 3 euro). Jeśli zdecydujecie się na taksówkę to koszt ok. 30 euro.
To, co uderza w pierwszym kontakcie z miastem to feria barw, ludzi, obrazów, smaków i rękodzieła. Tyle bodźców, że co wrażliwsi mogą odczuć ból głowy. Z pewnością pierwsze kroki należy skierować na Stare Miasto (Centro Storico), gdzie od razu doświadczycie włoskiego rękodzieła, pomieszanego z chińskimi pamiątkami.
Symbolem miasta są cytryny, ale też papryczki zwane cornetto, czyli róg (obfitości). Oryginalnie zrobione był z korala – w końcu miejscowość nadmorska, a dzisiaj dostaniecie raczej te z plastiku czy drewna. Ważna kwestia, takiej pamiątki nie kupujemy sobie sami, aby róg przyniósł obfitość należy go otrzymać. Zatem to idealna pamiątka dla tych, co zostali w domu 🙂
Tradycyjnie do wyboru są także magnesy, niekiedy w kontrowersyjnej formie…
Kolejna ciekawostka o mieście. Neapol kocha piłkę nożną miłością szaleńczą. Na każdym kroku zobaczycie tu barwy klubowe, ale absolutnym bogiem jest tu nadal Diego Maradona. Ten Argentyński piłkarz przeszedł do SCC Napoli w 1984 r. (!), a miasto przywitało go 75 tys. kibiców. Do dziś natkniecie się na jego podobizny, ołtarzyki a panowie często noszą koszulki z jego nazwiskiem i numerem 10.
Co ciekawe. Neapol to także miasto street art’u. W zasadzie można by się wybrać w podróż tylko po to, żeby podziwiać twórczość lokalnych artystów. Bardziej niż murale królują tutaj vlepki, plakaty czy klajstrowanie. Zobaczcie sami…
Murale w wersji mini też występują. Nas powalił na kolana ten z Sophią Loren. Nie dość, że piękny to od razu przypomina się piosenka Mambo Italiano i wąska talia Sophie w filmach z lat ’60tych. W końcu aktora do dziś związana jest z miastem. Cudowny hołd artystów. Też byśmy sobie taki marzyły w Opolu z opolskimi dziouchami…
Spacerując wąskimi uliczkami starego miasta natkniecie się na cudowności – sklepy vintage, warsztaty rzemiosła, sklepy z pamiątkami. Ale obok turystycznych atrakcji mieszkańcy funkcjonują tu normalnie – sklep z pościelą i piżamami, sejfy (może to słynna mafia neapolitańska?) czy lutnik. Nam wpadły w oko wspaniałe serca wotywne, które zostawia się Matce Boskiej w intencji uzdrowienia bądź w podziękowaniu.
Kolejne dwie rzeczy są charakterystyczne dla Neapolu – pranie i skutery. Wąskimi uliczkami mkną mopki i zupełnie nie przejmują się ludźmi i straganami. Swoje przybycie zwiastują trąbieniem, ale nie takim ze złości, jak u nas, to raczej takie „pibip” = uwaga nadjeżdżam. O dziwo nie dochodzi do wypadków. Podobnie jest z samochodami, porysowane auto to standard i nikt nie obraża się, kiedy ktoś lekko „przestawi” jego samochód, bo sam zaraz zrobi to komuś innemu.
Pranie wisi wszędzie i nikogo ten widok nie razi. Inna kwestia to śmieci. Niestety, do tego widoku nie da się przywyknąć. Śmieci wyrzucane są pod nogi i nikogo ten widok nie razi. Oprócz nas, oczywiście!
Kiedy już zgłodniejemy to ruszamy do najlepszej pizzerii w mieście. To w końcu w Neapolu powstała pizza, jako danie biedaków. Placek z sosem to nieco inna wersja pizzy, którą znamy w kraju. Może to stanowić kulturowy szok, bo nie jest tłusta a raczej sucha z minimalną ilością dodatków i rzecz jasna zapomnijcie o keczupie 🙂
Pizzę znajdziecie tu na każdym kroku, ale my twardo zmierzamy do tej, którą polecają wszyscy blogerzy, jako najlepszej pizzy na świecie – Gino Sorbillo. Niech nie zniechęci Was kolejka, czeka się bardzo krótko. Tylko musicie podejść do stolika do pani, która prowadzi listę – coś w stylu komitetu kolejkowego. Zapisuje wasze imię na liście i liczbę osób. A kiedy zwolni się stolik to woła głośno wasze imię i prowadzi do stolika. Kiedy już będziecie w Neapolu to warto! Lepszej pizzy już pewnie nigdy więcej nie zjecie…
Dla odmiany zawsze możecie też wybrać frutti di mare. W końcu znajdujemy się w zatoce neapolitańskiej, a owoce morza są tu bardzo świeże i bardzo dobre. Ale jeśli macie wrażliwe brzuszki to ostrożnie!
Polecamy też wybrać się na przekąskę do All’Antico Vinaio, gdzie robi się tradycyjne kanapki we włoskim chlebku focaccia. Możecie wybrać dodatki, polecamy szynkę parmeńską z mozarella i truflami. Do wyboru także pasta pistacjowa 🙂
A na deser oczywiście w pierwszej kolejności lody pistacjowe. Nawet dziecko wie, że najlepsze lody są we Włoszech, tłuste o wyśmienitym smaku!
Neapol, jako dawne księstwo, może poszczycić się własnymi wyrobami cukierniczymi. Najbardziej znane to: baba i sfogiatellia. Baba to drożdżowe ciasto nasączone alkoholem, najczęściej rumem czy likierem cytrynowym limoncello. Legenda głosi, że w jej powstanie zamieszany był król Stanisław Leszczyński. Kiedy podano mu naszą suchą babę drożdżową (a wielkim smakoszem był!) wkurzył się i wylał przypadkiem butelkę rumu na ciasto i tak przez Paryż, polska nasączona baba trafiła do Neapolu.
Sfogliatella to taki rodzaj muszelki z ciasta jak firanka, a wnętrze wypełnione jest kremem np. pistacjowym czy czekoladowym. Pierońsko twarde i wybitnie słodkie. Nasze klimaty!
Włochy to przede wszystkim raj dla kawoszy, ale jak ktoś kawy nie pija to może na pocieszenie kieliszeczek limoncello 🙂 Ten likier produkowany jest ze skórek soczystych cytryn macerowanych w alkoholu. Głównie na południu Włoch, gdzie cytrusy są najlepsze.
W kwestii gastronomicznej trzeba także wspomnieć o włoskich śniadaniach. Żebyście nie byli zaskoczeni, że nie ma kiełbaski czy jajeczka… We Włoszech pije się kawę i zagryza czymś słodkim, po czym leci się dalej. Jeśli zdecydujecie się na apartament na mieście to większości przypadków śniadanie, czyli kawa i rogalik zostaną wam dostarczone do pokoju. A w temacie noclegu to polecamy B&B Neapolitan Breakfast (Corso Umberto I) jesteście w samym centrum miasta.
Pogoda jest tu sprzyjająca, pod koniec stycznia ok. 15 st C i słoneczko. Na ulicach rosną palmy a na drzewach cytryny, pomarańcze czy mandarynki.
Ale wbrew pozorom to nie jedzenie nas tu przyciągnęło, a rzeźba Chrystysa spowitego całunem. Najlepiej wcześniej internetowo kupić bilet na konkretną godzinę i dzień. Rzeźby znajdują się w kaplicy Sansevero, nie można tam robić zdjęć zatem mamy pocztówki. Warto to zobaczyć i stwierdzić czy coś takiego mógł stworzyć człowiek w XVIII w.
Po tych emocjach czekają nas kolejne niespodziewane atrakcje. Przez główną promenadę miasta – via Toledo nagle maszeruje procesja ze sztandarami świętym i orkiestrą. Każda „dzielnia” ma swojego patrona, a główny cel przemarszu to zbieranie datków na bliżej nieokreślony cel…
W czasie karnawału ulice wypełnione są małymi bambini w przebraniach. Włoskie dzieci są wyjątkowo urocze w Neapolu. Włosi tu są mali i niekoniecznie przystojni… Za to ich dzieci malutkie, jak zabaweczki i urocze. I nikt nie wkurza się, że rozsypują tony confetti, gdyż miasto i tak tonie w śmieciach.
W Neapolu trzeba też wybrać się nad zatokę i promenadę. Widać stąd Wezuwiusza i Pompeje.
Będąc w Neapolu warto wybrać się na dodatkową wycieczkę do ruin Pompei. Przejazd do ok. 20 euro za osobę, a wstęp na teren ruin to kolejne 17 euro, ale w niedzielę wstęp jest za friko. Naprawdę warto!
Miasto robi ogromne wrażenie przede wszystkim skalą. To trochę jakby przenieść się w czasie do starożytności, do miasta z rynkiem i domami, łaźnia, sklepami czy nawet lupanarem (dom publiczny). Pytacie, jaka jest energia tego miejsca, skoro zginęło to tylu ludzi. O dziwo to wspaniałe słoneczne miejsce na wzgórzu, w którym chce się być. Pewnie dlatego starożytni wybrali to miejsce na swoją siedzibę.
Co przywieźć na pamiątkę?
Wybór jest spory – miłośnicy kawy będą w raju. Ale my tym razem polecamy butelkę limoncello (jeśli macie tyko bagaż podręczny to spokojnie, na lotnisku jest duży wybór). Może nie zabierzecie ze sobą tradycyjnego deseru, ale za to doradzamy włoskie słodycze, jak np. czekolada pistacjowa z rzemieślniczego sklepu Gay-Odin na starym mieście, do tego pasta pistacjowa w słoiczku i magnesy! Dużo magnesów! Bardzo eleganckim prezentem są też pastylki pastigile Leone a to za sprawą przepięknych opakowań. I oczywiście nie zapomnijcie o cornettto dla tych, którym chcecie życzyć dużo obfitości!
Un buon viaggio!
Dajcie znać, jak podobała się Wam podróż do Neapolu, Ciao!