Dzisiejszym wpisem rozpoczynamy nowy cykl #dobreboopolskie 😉 Będziemy Wam prezentować ciekawych ludzi, którzy tworzą lokalne produkty – dobre, bo opolskie. Tworzone na Opolszczyźnie, z pasją i takie, którymi chcemy się chwalić na całym świecie 🙂
Inauguracyjny wpis nasz rozpoczyna rozmowa z Panem Ryszardem Donitzą, który wraz z synem Robertem zajmują się toczeniem w drewnie. Z warsztatu w Steblowie wychodzą w świat prawdziwe cuda, możecie tam także spróbować swoich sił w toczeniu podczas warsztatów. Zresztą przeczytajcie sami 🙂
OD: Jak zaczęła się pana przygoda z toczeniem w drewnie?
RD: Zawsze lubiłem majsterkować, szczególnie z drewnem. W latach 80. zbudowałem pierwszą tokarkę. Wszyscy, którzy świadomie wkroczyli w ten okres pamiętają, że na sklepowych półkach najpopularniejszym towarem był wtedy „brak”. No, może jeszcze ocet. Rozpocząłem z toczeniem świeczników, trój- i pięcioramiennych, a także wysokich kwietników. To były bardzo pracochłonne przedmioty, misternie toczone. Dziś już bym się nie pokusił o taką pracę. Ale z czasem wieść rozeszła się wśród rodziny, znajomych i ich znajomych. I tak zaczęły się „zamówienia” na te świeczniki, głównie jako prezenty, trafiające przede wszystkim do Niemiec. Ile takich świeczników w ten sposób „wyeksportowałem”, nie sposób już oszacować.
Toczenie w drewnie. Co to za technika?
To jeden ze sposobów obróbki drewna. Potrzebna do tego jest oczywiście tokarka, zestaw narzędzi, czyli noży tokarskich i surowiec.
Oraz umiejętności. Czy nauka toczenia jest trudna? I jakim trzeba dysponować budżetem, aby zacząć przygodę z toczeniem?
Jak każde hobby, także i to wymaga rzecz jasna pewnych inwestycji. Za ok. 4000 zł można kupić nową tokarkę z odpowiednim osprzętem oraz zestaw narzędzi. Można też taniej, próbując poszukać używanego sprzętu. Uczyć można się samemu, metodą prób i błędów, podpatrując doświadczonych tokarzy publikujących materiały video np. na YouTube. Jeśli ktoś od samego początku liczy na fachowe wskazówki, tego zapraszam oczywiście na organizowane przeze mnie kursy toczenia.
Czy to popularne hobby?
Z pewnością nie tak popularne jak np. w krajach niemieckojęzycznych, w Wielkiej Brytanii, Francji, krajach Beneluksu czy w Stanach Zjednoczonych. W niektórych z wyżej wymienionych krajów to prawdziwy przemysł. Wielu rodzimych pasjonatów zapewne „ukrywa” się w swoich warsztatach, więc dość trudno oszacować ich liczebność. Ale widzę, że idzie ku lepszemu.
A co dzisiaj powstaje w pana warsztacie?
Bardzo lubię toczyć misy, klasyczne, okrągłe. Wielką popularnością wśród naszych klientów cieszą się także miski naturalne, z korą, oddające wyjściowy kształt surowca. Wykonuję też świeczniki, wazony, ozdoby, wisiory dla pań. Mamy też indywidualne zamówienie. Wykonywałem już np. komplet dużych kloszy do lamp, elementy głośników, drewniane butelki.
Od niedawna w waszej ofercie można znaleźć także wyroby inspirowane naszym regionalnym wzorem opolskim.
Tak. Bardzo często podkreślamy naszą więź z regionem, jego tradycją. Wprowadziliśmy misy we wzór opolski, ręcznie malowane przez jedną z Opolskich Dziouch – Ewę Sumlińską. Seria ta bardzo spodobała się klientom, toteż punktualnie przed Świętami postanowiliśmy wprowadzić świeczniki adwentowe, również malowane w nasz, piękny i niepowtarzalny wzór opolski. Cieszymy się, że kilka z nich można teraz nabyć w sklepie u Opolskich Dziouch.
My też się cieszymy, że w naszym regionie są tacy ludzie 🙂 Będziemy ich odnajdywać i co jakiś czas Wam przedstawiać na naszym blogu.
ps. Jeśli sami coś tworzycie i chcecie się tym pochwalić to też zapraszamy do kontaktu 🙂